antyki diy renowacja mebli starocie

Metamorfoza pięknego starocia

15 czerwca, 2016

Ten majestatyczny kredens był w bardzo dobrym stanie. Mała zmiana sprawiła, że idealnie pasuje do jadalni.

To, że potrzebujemy kredensu było jasne jak słońce. Piętrzące się pudła z naczyniami wołały o niego już od jakiegoś czasu. Początkowo był plan aby wykonać go na zamówienie ale po przeliczeniu kosztów związanych z produkcją takiego mebla, wykonanego z naturalnego drewna, zdecydowaliśmy się z mężem na inne rozwiązanie: kupimy starocia i przerobimy go po swojemu.

Długo szukałam odpowiedniego mebla. Starych kredensów jest, co prawda, pełno ale my mieliśmy co do niego określone wymagania. Przede wszystkim, chciałam aby nie był zbyt bogato zdobiony i miał mieć jak najprostszy kształt. Poszukiwania zajęły około rok. Jestem naturalnie stałym bywalcem wszelkich targów staroci, sklepów z meblami z drugiej ręki i aukcji internetowych, byłam więc pewna, że prędzej czy później wypatrzę to, na co poluję. Nie traciłam cierpliwości, bo wiem jak to z tymi znaleziskami jest. Wymagają czasu i wytrwałości ale upolowane i odnowione cieszą podwójnie.

Kredens, który wygrał plebiscyt, został wypatrzony na aukcji internetowej. Sprzedający zamieścił dokładne zdjęcia produktu, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że jego odświeżenie nie powinno być zbyt skomplikowane.

 

Tak oto do grona naszych staroci dołączył on:

 

Zdecydowałam się przemalować go w większości na szaro ale pozostawić niektóre elementy w oryginalnym kolorze, np. nóżki wraz z dolną listwą, środkowy próg i wnętrze. Wymieniłam też szyby. Te, które wybrałam są szczególne, bo wykonywane ręcznie starą metodą polegającą na laniu szkła. Dzięki temu szyba nie jest całkowicie przezroczysta i ma ciekawą, rustykalną teksturę. Zrezygnowałam też z dotychczasowych okuć.

Do malowania kredensu wybrałam, popularną coraz bardziej, farbę kredową. Jest ona zachwalana jako idealna do antyków i nie wymagająca wcześniejszego ścierania powierzchni. Tyle w teorii, w praktyce wyszło inaczej i w efekcie nie byłam zadowolona z mojego wyboru. Gdybym mogła podjąć raz jeszcze decyzję, wybrałabym akrylowe. Ale po kolei.

Podstawą wszelkich renowacji jest przygotowanie powierzchni mebla. Ja miałam o tyle łatwiej, że zdecydowałam się na farbę całkowicie kryjącą, więc ścieranie do surowej deski nie było konieczne. Jeżeli jednak chciałabym przemalować na inny odcień drewna, musiałabym dokładnie oczyścić mebel ze starej powłoki. Bejce, politury, lakierobejce itd, nie są całkowicie kryjące, więc każde niedoszlifowanie byłoby widoczne. Powierzchnia mojego kredensu nie była też zniszczona. Nie miała odprysków, uszkodzeń ani większych rys. Zgodnie z instrukcją na farbie, w takim przypadku powinnam była tylko odtłuścić powierzchnię i nanieść farbę. Nie dałam się jednak zwieść i profilaktycznie postanowiłam zmatowić i oszlifowałam delikatnie powierzchnię. Następnie wyczyściłam wszystko z kurzu i przetarłam dokładnie kredens denaturatem. Po przeschnięciu naniosłam farbę. Gdy po 2-3 dniach chciałam nałożyć drugą warstwę, odkryłam, że farba miejscami … schodzi! Dlaczego? Co zrobiłam nie tak? Przecież farba kredowa nie wymagała wielkich przygotowań! Miało być tak pięknie… Wspominałam już, że starocie wymagają cierpliwości ? ? Dlatego też grzecznie dokładnie zdjęłam farbę, w miejscach, w których odprysnęła, w ruch znowu poszła i szlifierka i denaturat i od początku. Być może powłoka na meblu była zaimpregnowana w jakimś złośliwym preparacie, którego zmatowienie to za mało. Niemniej farba akrylowa lepiej zniosłaby tak ciężkie warunki. Kredowa dała totalną klapę w tym temacie. Po nałożeniu 2 warstw farby okazało się, że potrzebna będzie i trzecia. Kolejny minus dla kredowej, która reklamowana jest jako doskonale kryjąca: „2 warstwy wystarczą” – nie, nie wystarczą.

Po nałożeniu trzeciej warstwy, farba prosiła (w instrukcji obsługi) o woskowanie a więc specjalnym woskiem do kredowych zabezpieczyłam powierzchnię. Czy liczysz razem ze mną? Tak jest! Kredens dostał 5 różnych malowań. Pamiętałam oczywiście o tym, żeby miejsca, które nie będą malowane, dokładnie zabezpieczyć taśmą malarską. Po malowaniu wstawiłam nowe szybki, zamontowałam gałki ceramiczne (każda inna), no i już!

 

Efekt bardzo mi się podoba i pomimo małych perturbacji, mamy happy end. Jest dokładnie tak, jak sobie zaplanowałam: trochę retro i trochę współcześnie. Ciemne, dębowe elementy pasują do krzeseł, zimna szarość uzupełnia ciepłe kolory drewna ale najważniejsze, że wszystkie bambetle związane z jadalnią zostały poskromione!

Zobacz jeszcze to

Brak komentarzy

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.