Londyn niezwykłe miejsca

Mój Londyn

19 czerwca, 2018

Wielki Ben, Królowa Angielska i Buckingham Palace są fajne, ale ja w Londynie zachwycałam się zupełnie czymś innym.

Na początku marca sytuacja florystyczna w Londynie nie była jeszcze za ciekawa. Resztki śniegu, mgły i sporadyczne deszcze przykrywały gotowe do startu pąki kwiatów wszelakich. Kilka ciepłych dni i wszystko wybuchłoby barwami i zapachami. No ale ja akurat brodziłam w słynnej londyńskiej mgle, bez żadnych wiosennych symptomów, więc mogłam się wczuć w prawdziwy klimat miasta, bez turystycznych filtrów z ładną pogodą. Na szczęście Londyn to jedno z nielicznych miejsc na ziemi, któremu pochmurna pogoda dodaje nawet uroku. Nie mam zatem żadnych fotek ze słynnymi żonkilami i magnoliami, za to całą masę zdjęć prawdziwego Londynu, czyli czego?

 

Nie zwiedzać, tylko szwendać się!

Ponieważ wypad był z rodzaju weekendowych, od razu założyłam sobie, że nie będę zwiedzać, tylko szwendać się! To zresztą mój ulubiony sposób na poznawanie odległych zakątków. Łażenie całymi dniami, tak, że wieczorem nogi same chcą wracać do domu. Obserwowanie tubylców, ich zwyczajów, to jak i gdzie mieszkają, co mają przed domami, jaki mają pomysł na dekoracje, co kupują, jedzą, jak rozmawiają, śmieją się a czasem kłócą. Lubię wmieszać się w tłum, chodzić tam, gdzie oni chodzą, kupować na lokalnych bazarach i jeść razem z nimi. Na tego typu wyjazdach wcielam się w małego Azjatę z aparatem fotograficznym i cykam wszystkiemu. A w Londynie głównie budynkom i drzwiom, bo to one zrobiły na mnie największe wrażenie.

Oczy dookoła głowy

Wiktoriańska zabudowa klasyczna, retro z nowoczesnym twistem, z eleganckim sznytem art deco, pokolorowana na tysiące barw. A do tego wszystkiego wszechobecne śródziemnomorskie akcenty: drzewka oliwne, żywopłoty z rozmarynu, oleandry i palmy. Ach, jak to wszystko cudnie razem grało! Tam nie boją się odważnych kolorów ale co najważniejsze, umieją z nich korzystać. Barwą zdecydowanie najbardziej dla mnie angielską jest kobalt. Genialnie wygląda jako akcent w postaci drzwi, czy ram okiennych, przy dużym natężeniu bieli z elewacji. Ponadto dużo jest czerwieni w stylu słynnych budek telefonicznych, a także delikatnych pasteli. A jednym z moich ulubionych kolorów, w którym często były meble i dekoracje, jest oliwkowy (nie mylić z khaki!).

Jeżeli ktoś tam sobie maluje front domu, to uwzględnia przy tym wygląd domostw najbliższych sąsiadów i całej dzielnicy. Dzięki temu wszystko ma ręce i nogi a odważne kolory tylko podkreślają wyjątkowość budynków. Nie wiem ile łącznie mam zdjęć fasad ale postanowiłam wybrać co ciekawsze i się tutaj nimi podzielić.

 

Oto moje zdobycze wizualne:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A co Wam najbardziej podoba się w Londynie? Znacie dobrze to miasto?

 

Zobacz jeszcze to

Brak komentarzy

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.