Dokładnie rok temu przysięgłam jednemu przystojniakowi nie opuścić go aż do śmierci. Nasz ślub podobno był inny niż wszystkie. Coś w tym jest.
Dla mnie i mojego męża od początku było jasne jak ma wyglądać nasz najpiękniejszy dzień w życiu. Marzyliśmy o ceremonii na świeżym powietrzu, w pięknym otoczeniu, a później o zabawie do białego rana przy ognisku i z tańcami na trawie. Chcieliśmy zorganizować po prostu udaną imprezę, na której nasi goście i my będziemy się czuć swobodnie. Zależało nam na luźnej atmosferze i po prostu udanej zabawie.
Gdy trafiliśmy do Arboretum w Rogowie, wiedzieliśmy od razu, że to TU! Lasy, bujna roślinność pełna rzadkich okazów, wspaniali i pomocni ludzie – to stworzyło niezwykły klimat tego miejsca. Dzisiaj uważamy, że nie mogliśmy wybrać lepiej.
Planowaliśmy zorganizować wesele, które było jak najbardziej „nasze”, dlatego sporo w nim było pracy rąk naszych najbliższych. Jedzenie i picie zrobili m.in. rodzice i przyjaciele. Razem z mężem wykonaliśmy dekoracje a przyjaciółka zaprojektowała zaproszenia i winietki.
Ponieważ, jak to zwykle przed weselem bywa, nasza kieszeń była „do połowy pusta”, do dekoracji musieliśmy więc użyć czegoś, co prawie nie kosztowało i pasowało do otoczenia. Wybór padł na dziesiątki lampionów. Jak je zrobić niskim kosztem? Naturalnie ze słoików! Cała rodzina przeszukiwała czeluście spiżarek i za chwilę miałam ich ok 120 sztuk. Kolejny krok – usunięcie starych etykiet i owinięcie słoików czymś, co sprawi, że będą bardziej romantyczne i przytłumi światło świec. Koronka! No tak, ale metr koronki kosztował około 7 zł a ja potrzebowałam jej mnóstwo. Z pomocą przyszła… stara firanka. Owinęłam zatem ponad setkę słoików firanką i zamocowałam jutowy sznurek, którym wiązałam je później do belek stropowych. Do środka użyłam wkładów do zniczy, które paliły się przez 2 dni.
Nieciekawe zwykłe lampy przy suficie zakryliśmy wiankami ze świerka. Z tego materiału powstał też ogromny łańcuch, który urozmaicił sklepienie nad wejściem do altany, w której odbywało się wesele. Aby było bardziej ślubnie, połączyliśmy wszystkie wianki tiulowymi wstęgami.
Sam czas przed weselem był bardzo przyjemny. Ostatnie dwa dni spędziliśmy z mężem na samodzielnym dekorowaniu altany, w ponad 30- stopniowym upale. Nie raz sprzeczaliśmy się odnośnie naszych wizji artystycznych dotyczących dekoracji, ale na szczęście na tyle łagodnie, że do ślubu jednak doszło.
Nie chcieliśmy przesadzić z dekoracjami i zależało nam na podkreśleniu klimatu miejsca. Wystrój był uroczysty ale klasyczny i skromny. Podobnie jak my tego dnia. Wszystko do siebie pasowało. Natura, swoboda, ognisko, ciepło letniego dnia, w tle jazzowo-swingująca muzyka na żywo – tak to wyglądało. I to nic, że po gwałtownej, lipcowej burzy nie było prądu przez 2 godziny ? To na szczęście!
Przyjaciółce Izie zawdzięczamy projekt zaproszeń. Dwie podkowy nawiązują do naszej pasji, jaką jest jazda konna.
Przysięga odbyła się w sercu Arboretum w Rogowie, w upalne lipcowe popołudnie. Oprawę muzyczną zapewniała myśliwska orkiestra dęta (mąż pochodzi z rodziny myśliwych).
Zadaszona altana posłużyła za miejsce na wesele.
Wyroby przygotowane przez naszych rodziców. Mama męża zrobiła też danie główne – pieczonego dzika.
Zabawa do białego rana.
… a potem żyli długo i szczęśliwie.
Arboretum w Rogowie- cudowne miejsce ze wspaniałą ekipą: http://arboretum.sggw.pl/
Zdjęcia wykonał utalentowany Michał Ramus: http://weddings.michalramus.com/pl/home/
Brak komentarzy