„Każdy przedmiot w tym pokoju, to jakaś odrębna historia. Kiedy trafiam na coś ciekawego, kupuję. Dopiero później się zastanawiam czy to będzie do czegokolwiek pasowało.” – O tym jak Edyta pokój córki urządziła:
Wertując zdjęcia na Instagramie natknęłam się na jej profil. Silnie wyróżniał się spośród miliona innych. Znalazłam tam niebanalne ujęcia wnętrza jej domu i aż ciężko mi było uwierzyć, że niemal wszystko pochodzi z jednego mieszkania, na trzecim piętrze, w kamienicy w Szczecinie.
A pokoik Hani, to już w ogóle miejsce jak z bajki. Oglądając zdjęcia mam wrażenie, że za chwilę jej zabawki ożyją i razem z tą małą dziewczynką zaczną tańczyć i śpiewać wesołe piosenki. To, w jaki sposób jej rodzice urządzili ten pokój, zasługuje na to aby dowiedział się o tym świat. Wszystkie przedmioty, które się tam znajdują, mają swoją opowieść, często niełatwą. Znalezione skarby na ulicy, reperowane były siłą własnych rąk. Edyta z mężem nie szli na łatwiznę. Mogliby przecież wejść do sieciówki meblowej i kupić całe wyposażenie za jednym zamachem. Oni wybrali jednak inną drogę.
Zerknij proszę Czytelniku jak Edyta opowiedziała mi o swoim domu:
Jak powstawał pokój Hani?
Pokój naszej córki jest spójny z tym jak wygląda całe nasze mieszkanie. Nie kierował mną nigdy żaden konkretny styl czy motyw. Ta przestrzeń powstawała dość długo. Większość mebli i dodatków pojawiła się wręcz przypadkowo. Kiedy trafiam na coś ciekawego podczas przeglądania portali aukcyjnych, czy szperając na pchlim targu – kupuję! Dopiero później się zastanawiam czy to będzie do czegokolwiek pasowało. Zazwyczaj pasuje 🙂
Najbliższy jest mi więc eklektyzm. Łączę stare z nowym, mieszam wszystkie style, znoszę do domu meble wystawione przez innych na śmietnik.
W pokoju Hani jest cegła, czarna ściana, stara drabina, szara wykładzina. Nie wszyscy uznają to za oczywisty wystrój dziecięcego świata. My się w tym doskonale odnajdujemy. Kolor jest w dodatkach, zabawkach, tkaninach, poduszkach, ozdobach. Dzięki temu łatwo można tą przestrzeń zmieniać.
Czy ważniejsza jest estetyka czy funkcja?
Ważne są obie kwestie. Pokój dziecka musi być funkcjonalny. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło w nim zabraknąć łóżka, szafy na ubrania, przestrzeni do przechowywania zabawek czy stoika z krzesłami. Na szczęście, nie oznacza to jednak, że to co funkcjonalne nie może być estetyczne czy piękne.
Mebli jest tu sporo: łóżko, dość duża szafa, komoda, dwie witryny – w tym jedna wisząca, półki, fotel, mały stolik z czterema krzesełkami, nieduża pomocnicza szafeczka. Zupełnie pominęłam przewijak i całą związaną z tym zabudowę.
Skąd pochodzą meble i dekoracje?
Mam wrażenie, że każdy przedmiot w tym pokoju, to jakaś odrębna historia. Szafa i komoda przywędrowały z nami jeszcze z poprzedniego mieszkania. Były kupione w IKEI, teraz zyskały tylko nowy kolor. Szafę przemalowaliśmy na biało, komodę na morską zieleń.
Łóżko udało nam się kupić przez OLX. To była miłość od pierwszego wejrzenia! Stare, drewniane, z rzeźbionymi nogami i zagłówkiem. Na tym etapie jest oczywiście cały czas za duże dla naszej córki, która śpi u nas w sypialni w klasycznym łóżeczku szczebelkowym, ale nie mogliśmy się powstrzymać przed jego zakupem. Taka okazja mogła się nam więcej nie trafić 🙂
Fotel znaleźliśmy na śmietniku – sami go odnowiliśmy.
Wisząca witryna okazała się ukrytym skarbem w naszej piwnicy – kiedy po zakupie mieszkania, robiliśmy tam porządek, odkryliśmy, że pod górą śmieci, leży taka perełka! Dużo było przy niej pracy, szlifowania, szpachlowania, malowania, ale efekt końcowy jest cudowny.
Mały czarny stolik pochodzi z baletu – w podwórku naszej kamienicy mamy szkołę baletową i oni od czasu do czasu wystawiają stare już meble. My je przygarniamy 🙂
Krzesła przy stoliku to też osobna historia – każde inne – dwa znalezione na śmietniku, dwa kupione na pchlim targu w Budapeszcie.
Z tego samego targu przywieźliśmy także całkiem sporą stojącą witrynę. Do tej pory nie wierzę, że zmieściła się nam do samochodu 🙂 Dzisiaj świetnie się sprawdza jako miejsce do przechowywania zabawek i książek.
Mała pomocnicza szafeczka przez lata stała na balkonie u rodziców mojego męża. Chcieli ją wyrzucić, to się nią zaopiekowaliśmy 🙂 Zmieniliśmy gałki, wyczyściliśmy. Stoi dzisiaj przy łóżku.
Warto wspomnieć o lampie – stara, wysoka, przechodziła już kilka metamorfoz. Odziedziczona po poprzedniej właścicielce mieszkania. Nogę ma teraz pomalowaną na czarno, a klosz jest zrobiony na drutach.
A ten stołek przywieźliśmy z Wietnamu, w bagażu podręcznym (!):
Kilka słów o zabawkach
Zabawki są głównie drewniane – większość z nich znalazłam na pchlim targu. Mamy dużo zabawek szydełkowych, ręcznie szyte maskotki. Lubię takie perełki wyszukiwać. Instagram też tu nie pomaga w zachowaniu minimalizmu 🙂 Jest tyle zdolnych kobiet, które tworzą niesamowite przedmioty…
Poza tym, oczywiście, są też zabawki plastikowe, kolorowe, grające.. Staram się je składować w jednym miejscu. Hania ma dopiero zaledwie kilka miesięcy. Takie przedmioty zwracają Jej uwagę, są dla Niej często bardziej interesujące niż zbierane przez mamę, od lat, drewniane grzechotki 😉
Mieszkanie w kamienicy ma swój urok, ale początki nie były łatwe
Kiedy się tu wprowadzaliśmy było w fatalnym stanie. Przez półtora roku, każdy jeden dzień poświęcaliśmy na remont. Bardzo nam zależało na dopasowaniu tej przestrzeni do naszych potrzeb, przy jednoczesnym zachowaniu charakteru wnętrza. Udało nam się uratować stare drewniane podłogi czy drzwi, mimo tego, że przesuwaliśmy ściany! Wydzieliliśmy osobną dużą spiżarnię, garderobę i pomieszczenie gospodarcze, którego wcześniej tutaj nie było.
Podłogi i ściany w całym domu zostały pomalowane na biało. Jest dużo czerwonej cegły, farby tablicowej, przedmiotów z drugiej ręki.
Cały czas coś zmieniamy. Mam wrażenie, że urządzanie tej przestrzeni jest jak proces, który nigdy się nie skończy.
Vintage to styl, którego nie da się kupić w sklepie
Do mieszkania Edyty możesz zajrzeć w każdej chwili! Wystarczy wejść na jej profil na Instagramie klikając TUTAJ. Mnie osobiście zachwyca to, z jakim naturalnym wyczuciem je urządziła. Jak wszystkie skarby zbierane latami, których historia jest tak różna, pasują do siebie ale i do rodziny Edyty.
Czasem pytacie mnie jak urządzić pokój dziecka w stylu vintage. Vintage to autentyczność. To nie to samo, co postarzane celowo meble. To fotel ze śmietnika własnoręcznie odnawiany. Abażur dziergany na drutach, witryna znaleziona w piwnicy. To skomplikowany i żmudny proces, który jednak odwdzięcza się po stokroć. Takich wnętrz się nie zapomina i dlatego wybijają się spośród tysięcy innych.
Dlatego właśnie dzisiaj efekt działań Edyty chciałabym pokazać światu.
Podoba Ci się Świecie?
7 komentarzy
Efekt mega! Jestem pod wrażeniem.
Pozdrawiam
Pokoik faktycznie robi wrażenie. Aż chce się być znowu dzieckiem 😉
Wspaniałe miejsce… to dobrze że dotarła do nas moda na dawanie drugiego życia przedmiotom. Jeszcze ok.10 lat temu nie było to popularne. Lubię stonowaną podstawę i zabawę dodatkami, którymi można żonglować do woli.
Jestem na etapie projektowania swojej pracowni… zobaczymy co będzie dalej, bo też zamierzam wykorzystać to, co mam 🙂
Pozdrawiam Marta
Cieszę się, że w końcu zaczyna się doceniać stare meble, które nie tylko maja ten klimat, ale często są zwyczajnie bardziej trwałe niż te współczesne.
Ceglana ściana i stare-nowe łóżko są strzałem w dziesiątkę!
Też tak myślę. Starocie w domu dają niepowtarzalny klimat. No i ratuje się w ten sposób prawdziwe perełki.
Pięknie urządzony pokój 🙂
Też tak myślę 🙂 najważniejsze, że z duszą i pomysłem.